sobota, 10 grudnia 2011

Menu Niki.....


Niki ma dziwne upodobania kulinarne jak na kota niespotykanie i bardzo rzadkie podniebienie, taki francuski pyszczek, chociaż z drugiej strony czasami zjada rzeczy, których kot nie powinien jadać…..

Na początku napiszę za czym nie przepada ….. nie jada surowej wątróbki, smażonej również nie zje….nie jada tuńczyka…… to już dla mnie szok…. Inne ryby zjada z apetytem, jednak nie chce tknąć szlachetnego gatunku ….. nie jada gotowanego kurczaka oraz smażonego mięsa, tylko surowe…. nie jada jajek, obojętnie jak przyrządzone…. surowe, gotowane, smażone, nie tknie i koniec… mleka oczywiście również nie wypije….. za to lubi śmietanę, ale to przecież normalne….

Do jego menu zaliczają się bardzo dziwne dodatki, oprócz surowego mięsa, ryb i drobiu, czasami dostaje jedzenie z saszetek, puszek nawet nie kupuje, bo ruszy tylko raz…. a potem reszta do wyrzucenia…… nie mogę niczego powtarzać posiłki częściej, niż co cztery dni….. gdy taka puszka postoi sobie w lodówce 4 dni…. Przestaje przedstawiać dla Niki wartości pożywczych i od razu traci apetyt na taki posiłek….. dlatego pomijam to w menu…… lubi uwielbia mleko z kaszą manną, i masłem, jaką przyrządza się dzieciom…… potrafi zjeść tego dość dużą porcję…. może być nawet z kakałem czy z mielonymi truskawkami….nie ma to dla niej żadnego znaczenia….. jogurty owocowe…. I tu uwaga….. borówkowy…. truskawkowy….. brzoskwiniowy…… nie ruszy waniliowego czy śmietankowego…… solone krakersy….. a teraz uwaga, kukurydza….. gotowana lub prażona…..

Jak widać ma dziwne upodobania, kiedyś przyłapałam ją jak liże majonez…..
czasami próbuje przekonać ją i skusić do zjedzenia wątróbki, jajka czy gotowanego kurczaka…. ale to daremny trud….. rozpieściłam ją za młodu i teraz płacę za to wysoką cenę….. gdy miała kilka miesięcy karmiłam ją prawie wszystkim, z czasem zaczęła rezygnować z pewnych dań na rzecz innych, teraz po 5 latach to jest jak karmienie rozkapryszonego dzieciaka…… albo nawet jeszcze gorzej….. 

środa, 7 grudnia 2011

Polskość to normalność.....

"Polskość jako zadany temat... Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą 

Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?

Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?

Polskość to nienormalność   takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do grainic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.

Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości - między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą  porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski, jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.

Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. `Czym jest nasze życie?   pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!).   Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego   do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie   to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech
przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?..."

Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i
zażenowaniem. Wtedy sądzę   tak po polsku, patetycznie - że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem.
Donald Tusk"  

Tekst Donalda Tuska, choć krótki, jest tekstem przeznaczonym dla inteligentnego czytelnika... który rozumie.. .co to ironia.... przenośnia.... alegoria.... który jest w stanie uchwycić kluczową dla autora różnicę między "polskością" rozumianą jako hasło a Polską jako taką.... który potrafi się domyślić... co kryje się pod zdaniem i który potrafi wyciągnąć wnioski z faktu, że napisano go w 1987 roku.... czyli w okresie PRL, a nie przedwczoraj. " Jeżeli pisowcy nadal nie rozumiesz... to znaczy, że tekst ten nie jest przeznaczony dla ciebie i nigdy nie pojmiesz trosk.... obaw ani skomplikowanego bólu jakie są zawarte w tych słowach..... 


czwartek, 1 grudnia 2011

Szkockie dudy.....

Czasami, gdy leci z domowych głośników utwór, w którym trafia się fragment instrumentów szkockich dud….. mój kot (Niki) dostaje małpiego rozumu…. wygłupia się w cudaczny i zabawny sposób jakby te dudy sprawiały jej zabawę... gdy jest zła to głośno i wyraźnie warczy, chodzi po mieszkaniu szukając źródła niepokoju …. przeważnie zachowuje się tak na odgłos fajerwerków….. oraz prac mechanicznych typu młotek…… na dźwięk wybuchającego dziecięcego balona dostaje istniej furii i złości…. trzeba godzin żeby ją uspokoić….. jednak w przypadku szkockich dud jest całkiem inaczej…. łasi się do wszystkiego włącznie z meblami, tarza się po podłodze jak mały kociak.... a ma już 5 lat, mruczy, skaczę gdzie tylko ma ochotę,…. znika na chwilkę, rozpędzona do granic swoich kocich możliwości, przypomina torpedę wystrzeloną z łodzi podwodnej... może ją powstrzymać tylko druga torpeda, albo twarda ściana od której i tak z kocią zręcznością odbija się i po chwili wraca.... tylko po to żeby znowu odbić się od jakiegoś mebla i zniknąć w oddali …. na jednej ze ścian w salonie mam drewniane ozdoby.... w trakcie tych szaleństw potrafi wspiąć się w szybkim tempie na sam szczyt jakby biegła po poziomej ścianie.... a nie pionowej….. potem szybko zeskakuje jakby bawiła się w sztuczki kaskaderskie na zawołanie……jestem naprawdę pod wrażeniem jej gibkości, szybkości i kociej zręczności....

Czasami moja papuga (Jerry z gatunku Żako) spaceruje sobie po Niki używając ją, jako dywanik, jako spacerniak lub jako tanią siłę transportową…… nie daj borze żeby akurat z głośników dobiegł odgłos dud…. Jerry ma wtedy przechlapane…. Kot zawsze w pierwszej chwili bierze rozpęd, co powoduje zamieszanie i biedny Jerry musi sprawdzać czy czasem ktoś mu nie wyrwał wszystkich piór… dla ptaka to spory szok, gdy nagle coś gwałtownie przerwie spokój ptasiego świata….. czasami udziela się jej nastrój szaleństwa…. wówczas rozpościera swoje skrzydła i rusza w pogoń za Niki….. mogłabym im przerwać tą zabawę wyłączając głośniki…. ale jakoś nie mam sumienia przerywać im radochy…. czasami nawet specjalnie włączam im taki utwór, żeby podziwiać ich zabawy……

W sumie ciekawi mnie….??? dlaczego akurat tylko dudy wywołują takie zamieszanie w umyśla kota, inne instrumenty nie wzbudzają u Niki żadnych reakcji……