Władimir Iwanow - to on jako pierwszy nagrał film i umieścił go w internecie po katastrofie prezydenckiego Tu-154 w Smoleńsku. Autor nagrania, które obiegło cały świat, wyraża zdziwienie, w jaki sposób analizowano i manipulowano tym nagraniem - donosi "Fakt".
Mężczyzna w chwili katastrofy znajdował się około 60 metrów od miejsca, gdzie runął samolot. Był jedną z pierwszych osób, które przybyły na miejsce wypadku.
Nie czekając ani chwili, chwycił za telefon komórkowy i zaczął dokumentować zdarzenie na filmie. - Zdziwiło mnie, że w palącym się wraku, wśród porozrzucanych rzeczy, połamanych drzew nie widać żadnych ludzi - relacjonował Iwanow.
Na nagranym filmie słychać odgłosy przypominające wystrzał amunicji. Świadek katastrofy słyszał krzyczących milicjantów, którzy w pierwszych chwilach po tragedii próbowali zapanować nad sytuacją. - Nikt nie krzyczał po polsku - mówił Władimir. - Jestem zszokowany, jak to wszystko zostało zmanipulowane. Byłem tam i nie słyszałem niczego w rodzaju "nie zabijajcie nas" - wyjaśnia Iwanow, wyrażając nadzieję, że prawie dwa miesiące po tragedii jego wyznanie rozwieje wszelkie plotki i teorie o charakterze spiskowym dotyczących dramatycznych wydarzeń 10 kwietnia
Jak widać kamerzysta żyje, więc kłamstwa o śmierci tego człowieka można schować między bajki.... czasami zastanawiam się czy te wszystkie spiskowe bzdury są naprawdę taką pożywką dla wierzących w teorie spiskowe..... czy to tylko jakaś chora zabawa w celu dezinformacji i wykorzystaniu sytuacji do zabawy..... w obu przypadkach ludzie posuwają się zbyt daleko i robią już z katastrofy Tutki interes....coś takiego miało miejsce w USA po ataku na WTC, wszelkiej maści fantaści dorabiali sobie na blogach, publikacjach i prasowych dezinformacjach.... u nas powoli zachodnie standardy stają się bronią napędową wyborców PIS......
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/rok-2010-katastrofa-smolenska/swiadek-katastrofy-tu-154-nie-slyszalem-slow-nie-z,1,3552799,wiadomosc.html